Wspaniała pielgrzymka z Mysłowic do Częstochowy
- Szczegóły
- Opublikowano: sobota, 01, wrzesień 2012 00:01
- Bartek Jankowicz
- Odsłony: 17901
W dniach 25-27 lipca 2012, 55 osób z parafii NSPJ i Świętego Krzyża pielgrzymowało na Jasną Górę, by oddać pokłon Matce Bożej Częstochowskiej. Każdy szedł dla własnych intencji, nie zważając na liczne odciski czy drobne urazy. Oprócz dwóch kapłanów – ks. Rafała i ks. Michała z sąsiedniej parafii, duchową pieczę sprawowała siostra Germana – mysłowiczanka, która dziś działa w ośrodku dla niewidomych w podwarszawskich Laskach. Jednak ten, kto twierdzi, że nasza pielgrzymka była nudna, jest w ogromnym błędzie!
Podczas całej drogi marsz umilały śpiewy (nie tylko kościelne), rozmowy, poznawanie nowych ludzi i pouczające mowy duszpasterzy. Całość oficjalnie rozpoczęła Msza Św. w parafii NSPJ, którą sprawowali nasi duszpasterze. Po Eucharystii i dziekańskim błogosławieństwie pielgrzymi udali się pierw do Szopienic, a po przesiadce do Zawiercia, by stamtąd rozpocząć pielgrzymowanie.
Szybko wychodząc z zabudowań miejskich weszliśmy na Szlak Orlich Gniazd. Niemal cały czas wędrowaliśmy po lesie i polach, unikając miejskiego zgiełku. Pielgrzymi pokonali 20km, w trakcie których zdołali odmówić różaniec, koronkę czy inne modlitwy. Nie zabrakło ładnych widoków, m.in. na Górę Zborów. Ostatecznie wszyscy cali mokrzy i zadowoleni dotarli do celu, którym było schronisko młodzieżowe w Bobolicach.
Po życzliwym powitaniu przez właścicielkę i odpoczynku, zorganizowano ognisko połączone z pogodnym wieczorem. Każdy powiedział o sobie kilka słów, a wesoła atmosfera, pyszne kiełbaski z ogniska, wspólny apel i radość z pielgrzymowania sprawiły, że wszyscy zasnęli z uśmiechem na ustach.
Jednak czasu na sen było mało, gdyż już o 8:00 odbyła się Eucharystia na zewnątrz. A po niej, w ciepły i przyjemny poranek, rozpoczął się marsz do Olsztyna, który od Bobolic dzieli ponad 30km. Chód się jednak nie dłużył, gdyż w momentach zmęczenia z pomocą przychodzili księża z nowiną, że za chwilkę będzie przerwa.
O ile rano szło się przyjemnie, o tyle po południu marsz był bardzo trudny. Znienacka lunął na pielgrzymów rzęsisty deszcz, który towarzyszył nam do samego Olsztyna. Były plany rozegrania tam meczu w siatkówkę lub piłkę nożną, jednak wszystko pokrzyżował właśnie ten deszcz. Ale było po czym wypoczywać, gdyż sporo kilometrów drogi było w piachu i błocie. Był czas na kąpiel, posiłek na ciepło oraz drzemkę.
Wieczorem, po szkole śpiewu i apelu, ks. Rafał wygłosił „słowo na dobranoc, co się samo pisze”, co było ukoronowaniem męczącego dnia.
Następnego, ostatniego już dnia, pobudkę zaplanowano również na godz. 8:00, by jak najszybciej ujrzeć Matkę Bożą. Tym razem we mgle podążaliśmy za krzyżem przewodnim. Piękne widoki na Jurze można było dostrzec, lecz owa mgła to utrudniała.
Z biegiem czasu pogoda się klarowała, a z przydrożnych domów machało w naszą stronę coraz więcej rąk. Pięknymi śpiewami na cześć Maryi i różnorakimi modlitwami umilaliśmy sobie marsz, a mieszkańcom czas. Zewsząd otaczała nas uczynność i dobroć, np. ekspedientki zawsze nam sprzedawały produkty (ks. Michał pouczał nas o zdrowym odżywianiu, więc kupowano głównie jogurty i wody niegazowane), a gospodarze noclegów nas szanowali. Im bliżej było na Jasną Górę, tym więcej pielgrzymi musieli machać i wołać „Mysłowice! Jesteśmy z Mysłowic”.
W jednym z częstochowskich lasów, na postoju czekała na pielgrzymów ogromna niespodzianka - ks. Dziekan, nasz Proboszcz Krzysztof Kasza, zafundował każdemu po lodzie, czym ucieszył zmęczonych podopiecznych.
Najtrudniejszy etap był w samej Częstochowie, kiedy to opuściliśmy las i szliśmy chodnikiem. Zaczęło przypiekać słońce, co na asfalcie nie jest przyjemne, jednak wszyscy trzymali się dzielnie, a na twarzy każdego pielgrzyma widniał uśmiech.
Na alei NMP, która prowadzi pod klasztor, pojawił się radosny śpiew maryjny oraz zadowolenie i duma na twarzach strudzonych pielgrzymów. Warto odnotować jeszcze, że na końcu alei przywitał nas Proboszcz Piotr z parafii św. Krzyża, co ucieszyło pielgrzymkę. Niedługo potem, ok. godz. 14:00, wszyscy zmęczeni i spoceni pokłoniliśmy się Matce Bożej.
Potem był czas wolny, a po nim przywitanie z pielgrzymami, którzy przyjechali z Mysłowic autokarem. Punkt kulminacyjny wędrówki był jednak o godz. 17:00. Wtedy to wszyscy udali się do kaplicy cudownego obrazu, gdzie w odległości kilku metrów od ołtarza, uczestniczyliśmy w Eucharystii odprawianej w naszych intencjach, z którymi do naszej Matki pielgrzymowaliśmy.Wspaniałe Słowo Boże wygłosił ks. Proboszcz Krzysztof Kasza z parafii NSPJ. Ta wspaniała Msza Św. wywołała nawet łzy w oczach niektórych. Jednak nie ma się co dziwić – to było niesamowite doznanie.
Po Eucharystii była droga krzyżowa na wałach z pięknymi rozważaniami, następnie czas wolny, a po nim uroczysty Apel Jasnogórski. Każdy z mysłowickiej pielgrzymki wtedy z trudem klęczał i modlił się, jednak wszystkich umacniały intencje, z którymi do częstochowskiej Pani pielgrzymowali.
Około godz. 22 wyjechaliśmy z Częstochowy. A w autokarach albo drzemka, albo śmiech, który swoimi przemówieniami wywoływali nasi duchowni. I ostatecznie, 30min przed północą dotarliśmy do Mysłowic. Strudzeni, obolali, ale szczęśliwi. Słowo pożegnania, poświęcenie pielgrzymów i można było udać się po bagaże, a potem na zasłużony odpoczynek do swoich domów.
Co ciekawe, na pielgrzymkę do Mysłowic przybyły osoby z Katowic, Jordanowa (małopolska) i Torunia! To pokazuje, że nasze parafie mają w sobie to coś… Teraz pozostaje tylko zachęcić do pielgrzymowania za rok, gdyż modlitwa w trakcie marszu (i przez trudy doznawane podczas marszu) to rzecz wręcz niesamowita. A jeśli do tego dodamy dobrą zabawę, wspaniałe towarzystwo, humor współtowarzyszy i księży oraz doskonałą opiekę i samą Jasną Górę, to powstanie coś, co trzeba w życiu przeżyć.
„Ten właśnie uczeń daje świadectwo o tych sprawach i on je opisał. A wiemy, że świadectwo jego jest prawdziwe.” (J 21,24)
Zobacz również galerię zdjęć.