Majówka młodzieży naszej parafii w Sobieszewie – owocny czas!
- Szczegóły
- Opublikowano: czwartek, 30, maj 2013 17:56
- Vidi
- Odsłony: 10076
Zobacz również galerię zdjęć.
30 kwietnia młodzież parafii NSPJ w Mysłowicach wyjechała pod opieką ks. Rafała Mucha do Gdańska, by wspólnie spędzić długo wyczekiwaną majówkę. Uczestnicy od wielu miesięcy żyli tą wycieczką, gdyż pomysł nadmorskiego weekendu majowego zrodził się w ich głowach jeszcze w zeszłym roku. Od września zbierano fundusze, przedmioty i intencje, z którymi niedawno młodzi uczniowie Chrystusa wyruszyli z Mysłowic.
Już od momentu wejścia do wagonu zaczęły się różnorakie przygody, jednak „drobne niedopatrzenia” ze strony PKP zostały szybko naprawione. W wagonie nie brakowało śpiewów, gier w karty czy innych tego typu zabaw. W Gdańsku młodzież przesiadła się z pociągu do autobusu, by dojechać do Sobieszowa - oddalonej o 30min drogi dzielnicy Gdańska, gdzie znajdował się ośrodek Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, opiekujący się ociemniałymi i udostępniający nam – przybywającym gościom – nocleg w dobrych warunkach. Bliskość morza, rzeki (Martwa Wisła), lasów i pól „malowanych zbożem rozmaitem” uczyniły ten wyjazd pożądaną odskocznią od szarej, mysłowickiej codzienności. Budząca się z zimowego snu nadmorska natura i wszechobecna rześkość dodawały niezbędnych sił uczestnikom wyjazdu formacyjno-wypoczynkowego.
Organizator wyjazdu, ks. Rafał Mucha, wziął sobie do serca sentencję Horacego carpe diem, do której nawiązuje filozofia epikurejska; podczas wyjazdu nie było miejsca na marnotrawstwo czasu i odkładanie atrakcji na później. Nogi były maksymalnie eksploatowane, aby dać możliwość zobaczenia jak największej ilości interesujących miejsc. Już pierwszego dnia plan był napięty – po porannej Eucharystii młodzież wyruszyła komunikacją miejską zobaczyć okazałe molo w Sopocie. Można było popatrzeć na sopockie kamienice, słynny Krzywy Domek, kościół garnizonowy, czy też po prostu zatonąć oczyma w bezmiarze bałtyckich wód. Po wyczerpujących podbojach młodzież wróciła na obiadokolację na sobieszowską wyspę, gdzie znajdował się nocleg mysłowiczan. Następnie był czas wolny, który większość uczestników wykorzystała na grę w piłkę nożną czy siatkówkę – niemal nikt nie trwonił tych pięknych chwil na sen czy odpoczynek z powodu atrakcyjnej pogody i wewnętrznej radości. Po pogodnym dniu spędzonym w atmosferze braterstwa i przyjaźni młodzi ludzie spotkali się w pokoju rekreacyjnym na „pogodnym wieczorze” w celu zacieśnienia więzi, wzajemnym poznaniu się i nawiązaniu prawdziwej wspólnoty. Mimo ogromnego pragnienia snu młodzi świadkowie Jezusa wytrwale modlili się każdym swoim czynem. Na koniec owocnego dnia wszyscy udali się na wieczorną adorację Najświętszego Sakramentu, by podziękować za szczęśliwą podróż i wspaniale zapowiadający się wyjazd. Po żywych, głośnych i wesołych modłach podopieczni ks. Rafała udali się do łóżek, by dać odpocząć strudzonym nogom. Przed snem nie mogło zabraknąć tego, z czego słynie ks. Rafał – „Słowo na dobranoc, które samo się pisze” zajęło jednak nieporównywalnie mniej czasu, niż na poprzednich wyjazdach, pielgrzymkach, czy spotkaniach organizowanych przez opiekuna ruchu Światło-Życie z oczywistych względów, którymi było np. zmęczenie.
Drugi dzień pobytu młodzieży parafii NSPJ w gdańskim Sobieszowie rozpoczęła jutrznia, która podczas wyjazdu pełniła funkcję „porannej kawy”. Wszyscy uczestnicy, mimo niewyspania i lenistwa, musieli stawić się w kaplicy, by wspólnie wychwalać Boga i prosić o łaski na kolejne dni. Już przed godziną 9:00 wszyscy byli na śniadaniu, a po jego konsumpcji udali się na krótki odpoczynek. Nie trudno się domyśleć, że większa część młodych ludzi udała się wtedy na podwórze, a nie do łóżek… Kolejną atrakcją w planie była uroczysta Msza Święta. Każdy mógł na głos powiedzieć intencje, z którymi przybył nad morze i problemy, dla których o pomyślne rozwiązanie prosi. Po niej niemal natychmiastowo udano się do Gdańska – obowiązkowego przystanku każdego przybywającego do Trójmiasta. Młodzież mogła „dotknąć” tego miasta, które jest jednym z najstarszych miast Polski, o ponad tysiącletniej historii. Gdańsk posiada wartościowe zabytki architektury, działa w nim wiele instytucji i placówek kulturalnych, jest również miastem królewskim i hanzeatyckim, swego czasu najludniejszym i najbogatszym w Rzeczypospolitej. Każdy uczestnik dostał sporo czasu wolnego – w czasie wycieczki mógł sam dobrać sobie atrakcje, które zobaczy. Pierwej jednak wszyscy, z ks. Rafałem na czele, udali się do Bazyliki Mariackiej w Gdańsku. Te miejsce o ogromnym znaczeniu historycznym dla wszystkich Polaków ugięło kolana mysłowiczan swoim pięknem, wystrojem, architekturą, muzealnym charakterem. Liczne rzeźby, płaskorzeźby, freski, ołtarze i malowidła uświadomiły przybyszom ze Śląska burzliwą historię katolicyzmu na ziemiach polskich i samego Gdańska. Ponadto, cała wspólnota udała się na jedną z wież bazyliki, z której zobaczyła stolicę Pomorza w całej okazałości. PGE Arena, stocznia, tysiące kamienic czy też modernistyczne części gdańskiego kompleksu budowlanego z pewnością zrobiły wrażenie na mysłowickiej młodzieży. Po bazylice miało miejsce swobodne zwiedzanie każdego uczestnika wyjazdu. Dobrano się w niewielkie grupki i wolno odkrywało się piękno tego miasta. Na liście „dotkniętych” zabytków znajduje się wiele pozycji, wśród nich Dom Ekonomistów, Złota Brama, zabytkowy ratusz czy Fontanna Neptuna. Po powrocie do domu w godzinach popołudniowych niewielu uczestników miało siły w nogach, więc ks. Rafał zarządził szybką obiadokolację i długą sjestę. Następnie grupa uczestników pod przewodnictwem wysportowanego księdza biegała dla poprawy kondycji i zaczerpnięcia kolejnej dozy świeżego powietrza. Obolali biegacze, a także osoby pozostałe w ośrodku, wieczorem zebrały się w kaplicy na nabożeństwie przy wystawionym Najświętszym Sakramencie. Po modlitwie spora część wspólnoty udała się przed telewizor, by wspólnie popatrzeć na klęskę Barcelony w meczu Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium. Po emocjonującym spotkaniu widzowie dołączyli do tych, których sen zmorzył już wcześniej, poszedłszy spać.
Piątek – trzeci dzień pobytu mysłowiczan w Gdańsku był podporządkowany wyjazdowi do Gdyni. Niektórzy wstali już o 6:30, by móc pobiegać oraz rozruszać nogi i umysł przed kolejnym, trudnym dniem… Po punktach stałych wycieczki, a więc porannej jutrzni, śniadaniu i namiocie spotkania (rozważanie słów Pisma Świętego z pomocą pytań pomocniczych połączone z redagowaniem notatek), zgodnie z hasłem przewodnim ks. Rafała - carpe diem – ok. 10:00 udano się do najdalej położonego miasta od ośrodka Sióstr. Uczestnicy mogli zobaczyć wiele znanych statków, m.in. „Dar Pomorza” i „Błyskawicę” oraz spożyć loda czy gofra w portowej scenerii. Niestety, podróż do tego miejsca zajęła więcej czasu niż planowano i młodzież nie zdążyła na pokazowy wystrzał z jednego z okrętów z okazji święta 3 Maja. Po powrocie na wyspę sobieszowską wspólnota spożyła posiłek; potem odbyła się popołudniowa drzemka, a po niej Msza Święta. Newralgiczny punkt dnia pozwolił na wyciszenie psotliwej gromady podczas interesującej i owocnej modlitwy w ośrodkowej kaplicy. Następnie ks. Rafał, ku uciesze wszystkich uczestników, zarządził wyjście na plażę. Oddalony o ok. 3km od ośrodka brzeg morza olśnił mysłowiczan zachodem Słońca. Niebo świeciło się całą paletą barw, co w połączeniu z cichymi falami Zatoki Gdańskiej wywołało ogromny uśmiech na twarzy każdego członka wspólnoty. Na plaży można było zamoczyć nogi, pograć w beach soccera, wygłupiać się i obsypywać współtowarzyszy piaskiem. Diakonia niemal siłą musiała wyciągać młodzież z plaży, ale nie było to dziwne, gdyż impresjonistyczne zejście Słońca ze sklepienia nieba pozostanie w pamięci parafian z NSPJ na długo… Po przybyciu do ośrodka i strzepnięciu z siebie sporej ilości piasku, zorganizowano ognisko. Siostry zatroszczyły się o kiełbasę, sałatki i chleb, zaś przedstawiciele wspólnoty o drewno i ogień; każdy natomiast dbał o dobro drugiego, co winno być solą i światłem wspólnoty prawdziwej. Śpiewom, zabawom i wygłupom nie było końca – dopiero desperackie nawoływania ks. Rafała na „słowo na dobranoc” rozproszyły biesiadujących.
4 maja – ostatni dzień pobytu w Sobieszowie - postanowiono spożytkować maksymalnie; punktem głównym sobotniego planu dnia była Msza Święta na plaży. Najwytrwalsi uczestnicy wyjazdu zaplanowali pobudkę na… 4:00 rano, bowiem chcieli ujrzeć wschód Słońca. Motywacji nie zabrakło i, mimo zmęczenia, 3 osoby zdołały ujrzeć piękno wschodzącej Gwiazdy. Po jutrzni, śniadaniu i namiocie spotkania, ok. godziny 11:00 wszyscy ochoczo wyruszyli nad Zatokę Gdańską z „zestawem małego księdza”, ołtarzem, „mini Mszałem” w etui, gitarą i przyborami ministranckimi, gdyż na ten dzień zaplanowano coś niesamowitego, a mianowicie Eucharystię na plaży! Młodzi ludzie mogli się poczuć jak naoczni świadkowie mów Chrystusa, który przecież często nauczał nad brzegami różnych zbiorników wodnych. Bryza, widok morza i wydm, połyskujący piasek, prowizoryczny ołtarz u stóp kapłana i szum akwenu wywoływały efekt zafascynowania Mszą Świętą u młodych, którzy pierwszy raz uczestniczyli w takiej niezwykłej liturgii . Po owocnej Eucharystii był czas wolny. Uczestnicy wyjazdu grali w piłkę plażową, opalali się, moczyli w morzu nogi i robili wiele innych rzeczy, które człowiek szczęśliwy wykonuje na piasku. Tego dnia pogoda była iście wakacyjna; bezchmurne niebo i jasne Słońce ćmiły wiatr huczący w uszach. Nikt nie odczuwał głodu, pragnienia czy zmęczenia – każdy „chwytał chwilę”, co zalecił ks. organizator. Po powrocie do sióstr ok. godz. 15:00 miał miejsce obiad – po nim czas na pakowanie się i ostatnie westchnienie do pomorskiej flory i fauny. Na godz. 18:00 zaplanowano kolację, po której hucznie i głośno podziękowano kucharkom za jedzenie. Wszyscy zgodnie twierdzą, że siostry uraczyły mysłowiczan wspaniałymi i obfitymi posiłkami; ba, przygotowały nawet prowiant na podróż powrotną. Później był czas na modlitwę podczas adoracji i podziękowania dla ks. Rafała – za krew, pot i łzy, za trud włożony w ten wspaniały wyjazd i za zasiane w uczestnikach Słowo Boże, które wnet wykiełkuje i wyda owoc obfity. I w końcu, wśród westchnień i cichych łez, ok. godz. 20:20 wszyscy ze swoimi bagażami udali się na przystanek autobusowy, by dotrzeć na dworzec kolejowy, gdzie czekać miał na mysłowiczan pociąg powrotny. Wcześniej jednak cała wspólnota hucznie podziękowała za gościnę Siostrom za świetne warunki podczas całej przygody w Trójmieście. W tym miejscu wypada tylko zacytować bł. Jana Pawła II – „Cóż powiedzieć, żal odjeżdżać!”. A naprawdę, żal odjeżdżać…
Jeżeli ktoś z uczestników liczył na spokojny sen w swoim przedziale, zawiódł się. PKP mocno naderwało nerwy diakonii, bowiem w ostatnich wagonach wracali z Gdyni „kibice”… Po drobnym zamieszaniu i doczepieniu dodatkowych wagonów powrót do Mysłowic przebiegał bezproblemowo… Jednak te zawirowania nie wpłynęły na finalną ocenę wyjazdu, który nikt chyba nie oceni inaczej, jak tylko 10/10!
Niezwykle ważnym elementem majówki młodzieży z parafii „Serca” w Mysłowicach był rozwój duchowy. Adoracje i Msze Św. były niesamowitymi wydarzeniami. Każda chwila spędzana w kaplicy i na plaży, każdy gest modlitwy, nie był bez znaczenia. Nauki głoszone przez diakonię i samego Chrystusa oraz światło Ducha Świętego, którego Imienia wszyscy wzywali, pozostanie na długo w sercach uczestników wyjazdu. Głównym założeniem organizatorów było stworzenie prawdziwej wspólnoty, skupiającej się wokół Pana Jezusa. Mimo licznych wad każdej, pojedynczej osoby, cel został zrealizowany – świadczą o tym uśmiechy, których nie było końca podczas całej wycieczki. Rozwój duchowy i metafizyczne przeżycia, obok zabytków i atrakcji nadmorskich miast, z pewnością są najważniejszymi owocami 5-dniowego wyjazdu.
Wyjazd formacyjno-wychowawczy do Gdańska był również możliwy dzięki ofiarności naszej Wspólnoty Parafialnej, gdyż mysłowicka młodzież swoją pracą (figurki nowonarodzonego Chrystusa i baranki wielkanocne) pozwoliły na pokrycie znacznej części kosztów wycieczki, nie obciążając nadmiernie budżetów rodzinnych; jak zawsze pamiętał o młodzieży ks. Proboszcz, który także wsparł materialnie i duchowo swoich młodych parafian. To był z pewnością owocny czas dla wszystkich 28 uczestników – każdy będzie o nim pamiętał do końca życia. Ojcem sukcesu jest również ks. Rafał – to jego poświęcenie i trud w dużej mierze pozwolił parafianom NSPJ Mysłowice na takie spędzenie majówki. Wszystkim współorganizatorom, dobroczyńcom i uczestnikom należą się więc szczere okrzyki „Bóg zapłać!”.
Zobacz również galerię zdjęć.