IV Niedziela Wielkiego Postu
- Szczegóły
- Opublikowano: sobota, 21, marzec 2020 21:51
- Odsłony: 691
„Wstanę i pójdę do Ojca"
„Mam prawo mówić „Ojcze" i nie utracę go nigdy. Choćbym posiwiał, choćbym oglądał wokół siebie synów moich synów. Nie utraciłem przez to Ojca i prawa do Niego. Całe życie moje upływa na pod tym odwiecznym prawem, choćbym utracił wszystkie prawa, choćbym skazany był na banicję ze wszystkich społeczności. Ojciec nie może wyrzec się syna, nie może mi odmówić prawa zwać Go Ojcem. Tutaj jest bezsilna nawet najbardziej totalna wola ludzka. Prawa natury i życia, prawa krwi i serca, są silniejsze ponad prawa ustanowione. Nawet wtedy, gdy Ojciec mój rumieni się ze wstydu, wspominając na syna, tym rumieńcem tylko potwierdza moje prawo do Niego. Przemawia tu bowiem rumieniec prawdy (...).
„Nie zdołasz, Ojcze, wyrzec się dziecka Twego! Choćby twarzą w błoto upadło. A może właśnie wtedy, w bezładzie mego poniżenia, upadku i nędzy, najpotężniej szarpią się we mnie złote więzy mego Boskiego pochodzenia. Kontrasty otrzeźwiają. Gdy stałem się podobny do zwierząt bezrozumnych, odkryłem w sobie zapomniane Bóstwo. Brud policzkuje, grzech zawstydza, zbrodnia krzyczy. Włosy mi stają na głowie, gdy leżę w błocie. „Jakżeś nisko upadł, ty, który, powstawałeś rano...". Najbardziej przejmujące skargi wydobywają się z błota.
Czyż zdołam zatrzeć w sobie wszystkie ślady dłoni Bożych? Człowiek ma w sobie coś królewskiego, nawet wśród skrajnej nędzy (...). Nie masz w świecie takiej siły, która zdolna byłaby zatrzeć w nas całkowicie podobieństwo Boże, nie uczynią tego nawet tragiczne wysiłki pesymistów i zgorzknialców, dopatrujących się w twarzy ludzkiej śladów nieludzkich. Nawet sprzysiężenie milczenia o Bogu. Nawet planowe wychowanie ateistyczne. Krew Boża odezwie się w człowieku prędzej czy później. Sam dosłuchasz się tętna tej krwi w ciemnościach zwątpienia i rozpaczy.
„Wstanę i pójdę do Ojca!". Nie zdołasz, Ojcze, wyrzec się Twego dzieła i Twego ojcostwa. Nie jestem wszechmocny, bym zdołał zniweczyć w sobie Twoje ojcostwo. Weźmiesz mnie w ramiona, jak dobry Samarytanin, opatrzysz moje rany, wlejesz w nie oliwę pokoju i powiesz: „Żyj!". Bo Ty nie chcesz śmierci. Jesteś Bogiem żywych, a nie umarłych. A ja, dziecko Twoje, nie mogę umrzeć, nie chcę umrzeć. W tej woli życia raz jeszcze poznajemy się wzajemnie: Ojciec żywych i nieśmiertelny konający".