ARI Image Slider

V Niedziela Wielkiego Postu

„Krzyż znakiem miłości"

„Wszyscy spoglądamy ku krzyżowi, który w tej świątyni dominuje. Ale o wiele dalej sięga nasz wzrok, bo aż do Krzyża na Kalwarii. Tam dokonała się olbrzymia, niepojęta Ofiara, złożona przez Boga-Człowieka Ojcu Niebieskiemu. Krzyż kalwaryjski to pierwszy Ołtarz, na którym sam Jezus Chrystus chciał być ofiarnikiem i ofiarą zarazem. Swoimi kapłańskimi dłońmi oddawał Ojcu Niebieskiemu samego siebie jako Hostię za nasze grzechy, za wolność człowieka – dziecięcia Bożego. Ofiarował siebie, aby odtąd człowiek, złamany dotychczas przez grzech, wyprostował się i znowu chodził prosto, patrząc obliczem pogodnym i ufnym w Twarz swego Ojca, który jest Miłością.

Krzyż, chociaż ugiął Chrystusa, wyprostował ludzkość. Dlatego stał się dla ludzkości znakiem nadziei. Ludzkość patrzy z ufnością ku krzyżowi, bo jest na nim wywyższenie człowieka. Krzyż jest podniesieniem człowieka z pyłu drogi życiowej, którą przeszedł Chrystus, a przez którą my wszyscy idziemy za Nim. Z kalwaryjskiej drogi ludzkości krzyż nieustannie dźwiga człowieka i przypomina Chrystusowe słowa: „A ja, gdy nad ziemię podwyższony będę, wszystko do siebie przyciągnę" (J 12, 23). To jest zadanie Chrystusowego Krzyża: podnosić i dźwigać.

Krzyż jest widzialnym znakiem miłości, która jest w Bogu, jest sztandarem głoszącym Miłość. Do dziś dnia uznanie i miłość do wielkich ludzi i zasłużonych bohaterów wypowiada się przez odznaczenie „krzyżem". Najwyższym znakiem miłości jest krzyż Chrystusa, na którym w pełni objawiła się Miłość Boga (...).

Wydaje mi się, że dobre rozważenie Męki Chrystusa nie na tym polega, abyśmy ciągle rozważali detaliczny tragizm anatomicznej udręki, lecz byśmy poznali nieskończoną miłość i delikatność cierpiącego ponad miarę Boga. „O, wy wszyscy, którzy idziecie przez drogę, zobaczcie i przypatrzcie się, czy jest boleść jako boleść moja" (Lm 1, 12). To prorok tak powiedział, a nie Chrystus. Wielka jest Jego delikatność wobec nas! Przyjdzie czas, gdy otoczymy w niebie Chrystusa i powiemy Mu: 'Panie Jezu, był Krzyż, biczowanie, cierpienie... To wszystko za nas!'. A Pan Jezus powie: 'Nic to, dzieci moje. Tylko „trochę" bolało... to nie ma znaczenia...'. Będzie nam wstyd, a On będzie się radował tłumacząc: 'Nie przejmujcie się. Wszystko minęło. Uczyniłem nowe wszystkie rzeczy (...)'. Przez Mękę Chrystusa i jej wspomnienie, a raczej przez jej przyczynę, mamy swobodnie odetchnąć. Nasze „Gorzkie żale" nie mogą kończyć się samoudręką, ale mają przynieść ulgę i pociechę.

Miłość na tym polega, że nie sekujemy bez końca osoby, która nas miłuje. Zbyt wiele jej nawet o tym nie mówimy. Nie przypominamy też bez przerwy: 'zrobiłeś to, bo mnie kochasz...'. Miłość jest niesłychanie subtelna i dyskretna. Nie lubi wszelkich deklaracji i oświadczeń. Ona po prostu jest i trwa. Jest obecna, tak jak mamy świadomość obecności miłującego Boga. Jest to najwyższa radość, że On jest i że jest Miłością. Bóg nigdy nam tego nie przypomina i o tym nie opowiada. Wystarczy, że jest (...).

W naszym stosunku do Męki Chrystusa jest coś ze świadomości, która wewnętrznie pociesza. Dlatego Kościół umieścił na wszystkich ołtarzach krzyż cierpiącego Chrystusa".

 

Informujemy, że witryna www.nspjmyslowice.pl używa tzw. plików cookies. Wykorzystywane są one do prowadzenia statystyk odwiedzin oraz w celu dostosowania wyglądu strony do danego użytkownika. Korzystanie z naszej witryny bez stosownych zmian ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na przechowywanie plików cookies w urządzeniu końcowym użytkownika. Szczegółowe informacje można znaleźć w naszej polityce prywatności.

Akceptuję ciasteczka z tej strony.