Wielkanoc
- Szczegóły
- Opublikowano: sobota, 11, kwiecień 2020 21:30
- Odsłony: 775
„Niczym niezmącona radość Zmartwychwstania"
Chrystus Pan przez swoje Zmartwychwstanie obudził we wszystkich wielką, szczęśliwą radość. „Uradowali się tedy uczniowie, ujrzawszy Pana" (J 20, 20). Ileż radości doznała Maryja! Rzecz znamienna, że zniknęły wszystkie ślady straszliwej Męki. Pozostały tylko blizny, jako dowód przekonujący Tomasza. Ale nie było już cierpienia w duszy Chrystusa. Nie wspominał o doznanych krzywdach, nie czynił wyrzutów, wymówek, nie miał pretensji czy żalu do kogokolwiek. Gdy wertujemy cztery Ewangelie, porównując teksty i zestawiając je synoptycznie, aby odtworzyć obraz Chrystusa po Zmartwychwstaniu, nie znajdziemy tam nawet odrobiny bólu, smutku czy zawodu. Chrystus przeszedł do porządku dziennego nad wszystkim, co ludzie z Nim uczynili. Piotr w swych przemówieniach nawiązywał do Męki i Śmierci Chrystusa, ale Chrystus tak się zachowywał, jakby tego wszystkiego nie było... Ludzką słabość przerosła Miłość, a miłość budzi radość. Dlatego Chrystus, dokonawszy Dzieła, zleconego Mu przez Ojca, rozradował się niczym niezmąconą radością. Doznał ulgi, pokoju i szczęścia.
Jego radość i pokój udzielały się wszystkim, z którymi się spotykał. Chrystus chciał tej radości, Sam ją wywołał i brał w niej osobisty, żywy udział. Widział, jak uczniowie Jego się radują, stwarzał wiele okazji do radości – bardzo ludzkiej i zwyczajnej.
Jego Ciało było odmienione, ale Chrystus tak postępował, jak gdyby żadna zmiana nie nastąpiła. W dalszym ciągu obcował z uczniami i otoczeniem w sposób zwykły i naturalny. Zasiadał z nimi do stołu i dzielił się posiłkami. Częściej nawet, niż przed Męką, zapraszał ich, aby jedli, zachęcając swoim przykładem: „Pójdźcie, jedzcie..." , sam „bierze chleb i daje im, a podobnież i rybę" (J 21, 12-13). Nad brzegiem Jeziora Tyberiadzkiego zadbał o to, aby na prawdziwą Wielkanoc przygotować posiłek dla uczniów, zajętych połowem ryb. Wiemy, że przed Męką rozmnażał chleby, ale nigdy przedtem nie słyszeliśmy, aby sam „kucharzył"... Uczynił to właśnie po Zmartwychwstaniu, gdy Jemu samemu było to już najmniej potrzebne. Skąd wziął ryby, które piekł na węglach nad brzegiem jeziora? - To tajemnica. Kazał do nich jeszcze dorzucić świeżo ułowionych i przygotował uczniom prawdziwą ucztę.
Chrystus Pan nie ukazuje się uczniom w postaci Zmartwychwstałego Zwycięzcy. Nie podkreśla swej niezwykłej wielkości, choć Mu wyśpiewujemy w pieśniach wielkanocnych: „Zwycięzca śmierci, piekła i szatana". Nic z tego w Nim nie ma! Jest zwykły i codzienny, wchodzi w ludzkie sprawy na ludzką modłę.
Może nigdy przedtem Chrystus nie objawiał takiej serdeczności, jak teraz. Wyrwał już z rąk szatana cyrograf, którym on legitymował wobec Boga swoje prawo do rodzaju ludzkiego. Szatan ma już puste ręce, a Chrystus – pełniusieńkie... Ci, którzy Go otaczają, są teraz Jergo dziećmi, nabytymi zapłatą wielką. 'Empti enim estis pretio magno' – „... cenną Krwią Chrystusa jako niezmazanego i niepokalanego baranka... „ (1 P 1, 19). To Jego dzieci, Jego własność, Jego dziedzictwo! Ojciec Niebieski oddał Mu wszystkich, a On stał się Pierworodnym z żyjących.
Stanął na czele rzeszy ludzkiej, idącej do Ojca. Oto Jego dzieci, Jego przyjaciele, Jego najbliżsi! Strasznie Go drogo kosztowali! Dlatego patrzy na nich jak na odzyskane skarby... Jak Ojciec syna marnotrawnego cieszył się, gdy syn wracał do domu, tak samo Chrystus odnosi się do nas z niezwykłą serdecznością i miłością, radując się, że odzyskał to, co zginęło.
Z tą wielką miłością i radością wejdzie Chrystus w dzieje Kościoła. Dlatego taki sam jest i dzisiaj w stosunku do nas, w osobistym obcowaniu z nami. Coś się „zmieniło" w całej postawie Chrystusa. Teraz będzie szukał sposobności, aby swoja wielką miłość jak najlepiej nam okazać. Uczy nas przez to niezwykłej delikatności w odnoszeniu się do ludzi, subtelności, a nawet – drobiazgowości, drobnostkowości. Jak bardzo to wszystko czyni Chrystusa ludzkim, bliskim i „swojskim!" (...).
Chrystus po Zmartwychwstaniu zapłacił ludziom detaliczną dobrocią, serdecznością, bliskością i radością za zniewagi doznane przed śmiercią. Jakże On jest wielkoduszny i wspaniałomyślny! O, mógł po Zmartwychwstaniu dobrze „zapłacić" faryzeuszom, doktorom zakonnym, Herodowi i Piłatowi, a nawet uczniom, którzy Go opuścili, zwłaszcza Piotrowi, który się Go zaparł. Wszystkim! Wszystkim! Mógł przecież zapytać: 'A gdzieżeście to, synaczkowie, podziewali się, gdy ja byłem na krzyżu?'. Na szczęście Chrystus o nic takiego nie pytał. Tak się zachowywał, jak gdyby tego wszystkiego nie było.
Jak wspaniałą rzeczą jest zapomnienie i przebaczenie! Jak ono wewnętrznie wyzwala, czyniąc człowieka naprawdę wielkim, a jednocześnie bliskim i braterskim. Taka jest właśnie miłość, taka prawdziwa – przyjaźń!
Z lekcji danej nam przez Chrystusa Zmartwychwstałego możemy się nauczyć stylu postępowania z naszym otoczeniem. Z tymi, którzy jak drzazga „wleźli nam za paznokieć", którzy dotrzymali obietnicy: „ja ci pokażę", którzy noszą „jak kura jajko" drobną urazę w sercu i raz po raz „wygrymaszają się", aby nam powiedzieć: „pamiętam" i – „nie zapomnę!" (...). Chrystus uczy nas umiejętności obcowania z sobą i przekraczania wszystkiego, co mogłoby dla nas być przykre i bolesne. Uczy nas zapomnienia. To, co było, minęło! A teraz jesteśmy w krainie mlekiem i miodem płynącej. Wprowadził nas Chrystus w nowe życie i w nową atmosferę.
Oto styl Chrystusa Zmartwychwstałego. Ma być on naszym stylem życia, pracy i odnoszenia się do ludzi. Jest to styl wszystkich miłujących Chrystusa i wszystkich miłujących się w Chrystusie".