Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa
- Szczegóły
- Opublikowano: czwartek, 18, czerwiec 2020 22:01
- Odsłony: 802
„Potęga Bożej Miłości"
„Ogromne znaczenie ma dla nas uświadomienie sobie, że Bóg ma serce (...). Musimy uwierzyć, że jesteśmy owocem myśli Boga i że Bóg nas kocha. Wtedy przestaniemy się dziwić, że On nas miłuje – 'De gustibus non est disputandum'.
Przypomnijmy sobie słowa Ewangelii: „Jeśli więc trawę, która dziś jest na polu, a jutro bywa w piec wyrzucona, Bóg tak przyodziewa, jakoż daleko więcej was, małej wiary?" (Łk 12, 28). Pomyślmy, jak często obrażamy Pana Boga niewiarą w to, że On nas miłuje. Na ogół rzadko się z tego spowiadamy. A przecież jest to wątpliwość najbardziej bolesna, bo godzi niejako w samą naturę Boga, który jest Miłością. Istotową Miłość posądzamy o to, że dla nas robi wyjątek i nas właśnie nie kocha. Wydaje nam się czasami, że jesteśmy niejako ponad Bogiem, że możemy zmusić Boga, aby nas nie kochał. Jest to jedna z najcięższych naszych win przeciwko Jego Miłości. Jest to zarazem jeden z motywów, dla których musimy wszystko uczynić, aby tym bardziej Boga kochać, bo „pomimo wszystko" – On nas miłuje.
Nie będzie to trudne, bo myśl, że Bóg może mnie nie kochać, jest 'contra naturam' i Boga, i człowieka. Natomiast przekonanie, że pomimo wszystko Bóg mnie miłuje, jest „iuxta naturam', czyli zgodne z naturą i Boga, i człowieka.
Lepsza, właściwsza, bardziej Boża i bardziej naturalna jest wiara w to, że Bóg nas kocha, niż nawet najbardziej rozgłośne walenie się pięścią w piersi: 'Przebacz mi, Panie, grzechy moje' – 'Panie, Ty wszystko wiesz' – mówił Piotr – 'Ty wiesz, że Cię miłuję' (J 21, 17). Nabroił, popełnił grzechy, których na pewno nikt z nas nie popełnił. Zaparł się raz, drugi i trzeci, chociaż był ostrzeżony. A gdy przyszedł moment spotkania z Chrystusem, tylko tyle powiedział: 'Ty wszystko wiesz... Ty wiesz, że Cię miłuję'. Inaczej być nie może!
Niekiedy mówimy: 'Zdaje mi się, że ja Boga nie kocham'. Dobrze, że ci się tylko zdaje, bo to, co się tobie zdaje, nie jest jeszcze rzeczywistością. Jest tylko wyobrażeniem, domniemaniem, dopuszczeniem myśli i niczym więcej.
Nieraz, gdy uświadomimy sobie, że nasze najrozmaitsze niewierności, słabości, grzechy lekkie, ciężkie i całą ich specyfikę; gdy poustawiamy je w Obliczu Boga, prosząc: przyjrzyj się, jaki ja jestem – wtedy nam się wydaje, że na pewno Boga do siebie zrazimy, przedstawiając mu „międzynarodową wystawę" ludzkich wyczynów. Zmusimy Go, aby przestał nas kochać i znalazł na nas jakiś inny sposób. Dlatego opowiadamy Panu Bogu, spowiadamy się głośno: 'Confiteor Deo Omnipotenti'. Wzywamy na pomoc Matkę Bożą: 'Confiteor Beatae Mariae semper Virgini' – oraz wszystkich poczciwych i zacnych Świętych: Michała, Jana, Piotra, Pawła – a oni słuchając tego w niebie, myślą sobie: 'Czego ten pętak tak nudzi?'.
Wówczas dokonuje się największa tajemnica i największe zwycięstwo Bożej Wszechmocy, Cuius Omnipotentia misericordia. Naturą Boga jest dobroć, a wszechmocą – miłosierdzie. Ono sprawia, że Bóg 'dissimulat peccata nostra', jak gdyby przesłania widzenie naszych grzechów, jak pięknie mówimy w psalmie.
Człowiek z natury jest miłością. Grzeszy i nienawidzi tylko przez przypadek, a Bóg zapatrzony jest w to, co w nas jest istotne. Patrzy w to, co jest w nas z Niego i widzi tylko to „swoje", to znaczy miłość. „Kto trwa w miłości, w Bogu trwa" (1 J 4, 16). Ponieważ z natury jest w nas miłość, jesteśmy w Bogu. Ukochany synek, który wpadł do beczko ze smołą, nie przestał być nadal ukochanym synkiem. Tym bardziej się go kocha, szoruje, pucuje, aby jak najprędzej zmyć z niego smołę. Matka, która go szoruje, niemal nie widzi smoły, tylko swego dzieciaka. I Bóg wpatruje się w to, co jest w nas z Jego 1'natury, a zasłania grzechy: „Dissimulat peccata nostra..."
Nieraz oświadczamy Panu Bogu, jakimi jesteśmy doskonałymi – łotrami. Całe szczęście, że chociaż ten „łotr" jest doskonały, bo wszystko inne jest niedoskonałe, nawet nasze grzechy. Wszystko „fuszerujemy", także i grzech. Nawet to nam się nie udaje! Zawsze się wahamy: „Chcę, nie chcę... Boję się i nie boję...". Aby grzech był ciężki, musi być „materia ciężka", „pełny udział woli", „pełne odwrócenie się od Boga", „złość i nienawiść wobec Boga". Rzadko się zdarza, aby to wszystko zebrało się razem. Zawsze czegoś zabraknie. Czasami zawiedzie pełny udział woli, czasem brak pełnego odwrócenia się od Boga, wewnętrznej złości, lub ciężkiej materii.
Trudno popełnić naprawdę grzech ciężki, bo on jest przeciwny naszej naturze, wziętej z Boga, który jest Miłością. Dlatego Bóg patrząc na nas, zasłania grzechy nasze, bo natura ludzka jest z Niego i w gruncie rzeczy jest miłością.
Gdy mówimy Panu Bogu: „A jednak Cię kocham, pomimo wszystko Cię kocham" – nie łżemy. W tym jest prawda. Człowiek zdobywa się na wysiłek, aby być wiernym i to jest właśnie miłość. Najbardziej obojętny na Boga człowiek, wpierw czy później za Nim zatęskni. Przez miłość, która jest w jego ludzkiej naturze, obudzi się w nim, niekiedy w ostatnim momencie, niepokój. I Panu Bogu to wystarczy... jeden akt miłości gładzi wszystkie grzechy, całą tę „smołę", w którą wpadliśmy na ziemi".