XII Niedziela Zwykła
- Szczegóły
- Opublikowano: sobota, 20, czerwiec 2020 22:40
- Odsłony: 664
„Miłość apostolska"
„Obecnie żyjemy w czasach poszukiwania nowego stylu apostołowania. Kościół troszczy się o to, żeby przemawiając do współczesnego człowieka, mówić językiem jak najbardziej dla niego zrozumiałym. Tego przecież wymaga miłość apostolska! Miłość każe się dostosować, upodobnić do drugiej istoty dla jej dobra, z przekreśleniem siebie samego. A tu idzie jeszcze o przekazanie Ewangelii Chrystusowej i to w taki sposób, aby człowiek współczesny obudził w sobie na nowo tęsknotę ku niej i zapragnął związać z nią swoje życie. Dlatego trzeba się dziś wyrzec wielu rzeczy, zwłaszcza „dworskich" nalotów dziejowych, które osiadły na całym stylu naszego obcowania z ludźmi. I chociaż moglibyśmy występować z powagą, jako Apostołowie Chrystusa, mamy się stać maluczkimi pośrodku wszystkich ludzi ziemi. Więcej – mamy nabyć właściwości matki, która umie tulić dzieci swoje.
Wymieniając właściwości współczesnego apostołowania, nie wymienimy wszystkich. Jednak szczególnie ważne jest to, co podkreśla Apostoł: „Pragnęliśmy gorąco dać wam nie tylko Ewangelię Bożą, lecz nadto dusze nasze" (1 Tes 2, 8). Dać duszę! Najczęściej myślimy wtedy o jakiejś niezwykłej ofierze, o wielkim wyrzeczeniu się siebie. Ale naprawdę „dać swoją duszę" ludziom, to znaczy dać to, co w naszej duszy najlepsze, i to dać z największą prostotą i pełnym zaufaniem do drugiego człowieka. Chociażby tego zaufania nadużył, mamy odnosić się do niego zawsze z zaufaniem, przekreślając siebie, własną przykrość czy zawód. To właśnie znaczy „dawać duszę"... Apostoł musi mieć usposobienie macierzyńskie. Musi wypracować w sobie takie odczucie, jakie każda matka ma w sercu, gdy tuli swoje dziecko. Aby nawiązać kontakt ze współczesnym człowiekiem i móc mu powiedzieć: "stałeś się nam najmilszy" – trzeba mieć w swoim usposobieniu coś z serdecznego macierzyństwa (...).
Niejednokrotnie zbyt długo zastanawiamy się: co z tego będzie, co z tego wyniknie? Tymczasem coś z naszego działania trzeba koniecznie zostawić Bogu i nie troszczyć się, tak jak rolnik, który ziano zostawia w ziemi i nie troszczy się o nie – co pięknie opisuje Ewangelia. Niech dalej troszczy się Bóg, niech troszczy się ziemia i słońce... Rolnik przyjdzie na niwę dopiero po paru miesiącach. Przedtem tam nawet nie zajrzy. Tak samo jest i z nami. Dzisiaj coś zasialiśmy, ale owoców nie widzimy przez miesiąc, dwa, rok, pięć dziesięć, dwadzieścia... Kiedyś jednak praca nasza ma pewno wyda owoce. Ludzie, za których „dajemy duszę swoją", są dla nas najdrożsi. Chociaż byliby najokropniejsi, są najdrożsi... I już to samo kiedyś wyda w nich owoc stokrotny".