ARI Image Slider

XX Niedziela Zwykła

„Ojcze wszystkich ludów i narodów!"

„»Ojcze nasz!« Nie tylko „mój", ale „nasz". Chrystus w ten sposób chciał nas ustawić wobec wielkiej Rodziny ludzkiej, wobec miliardów ludzi i pokoleń, o których często mówiono w Starym Zakonie, że są „jak piasek na brzegu morskim".

Jestem w tym piasku ziarenkiem, którego nawet nie można uchwycić i wziąć w rękę. Spróbujcie z piasku wziąć tylko jedno ziarenko, położyć na dłoni i przyjrzeć mu się... Jesteśmy czymś tak nikłym i uwiązanym z innymi, że znać nas dopiero w zespole. Gdy jesteśmy wyodrębnieni, trudno nas dostrzec, jak ziarenko. Trzeba dopiero wielu ziarenek, żeby nas zauważono.


Słusznie więc człowiek woła: „Ojcze nasz", bo dopiero wtedy może być dostrzeżony. Zapewne Bóg Ojciec swym wnikliwym i ojcowskim doskonale rozróżnia ziarenko od ziarenka, jednego człowieka od drugiego. Ale tylko On może to uczynić (...).

Gdy Chrystus Pan uczył nas wołać do Ojca, który jest w niebie, kazał nam wołać z wielką gromadą ludzką, z całą rzeszą, do Ojca wszystkich ludzi. My bardzo często indywidualizujemy. Nawet wtedy, gdy modlimy się słowami „Ojcze nasz", myślimy jednostkowo, a powinniśmy myśleć społecznie, gromadnie. To jest trudne, ale apostolska modlitwa jest zawsze społeczna. Mają ludzie swoje sprawy, drobiazgi, kłopoty domowe, tramwajowe, autobusowe – zawsze wtedy modlą się indywidualnie. Chcą, aby cały ładunek Boży, zawarty w „Ojcze nasz", na nich tylko spadł w błogosławionym deszczu łask. A inni – niech się starają...

Dlatego wychowuje nas Kościół, gdy w rodzinie domowej zespala nas i wiąże przez różne związki: przyzwyczajenie do siebie, pokrewieństwo, potrzebę wzajemnego uczucia i przywiązania, przyjaźni i miłości. Tak związani i splątani w rodzinie domowej, uczymy się szerszego widzenia świata (...). Bóg chce nas wyzwolić z naszego małego świata, rozszerzyć nam serce i nie tylko serce. Bóg chce wydłużyć nasze perspektywy i pokazać nam wszystkich ludzi. Chrystus, Słowo Przedwieczne, Syn Ojca Najwyższego, ojca narodów i całej Rodziny ludzkiej, pragnie szerokości naszego serca i myśli, prawdziwej uniwersalności. Nauczywszy nas kochać rodzinnie i po przyjacielsku, pragnie nas teraz wyprowadzić na szersze drogi, nauczyć miłości powszechnej. Tego wymaga kultura osoby.

Inaczej człowiek myśli, gdy ma na przed oczyma wąski świat, a inaczej, gdy ten świat mu się rozszerzy. Wtedy rozszerza mu się umysł, wola i serce, wszystko staje się w nim szerokie. Jest już obywatelem świata.

Idzie o to, abyśmy wołając w modlitwie „Ojcze nasz" stanęli w obliczu całej rodziny ludzkiej, w perspektywie powszechnego braterstwa, abyśmy, uświadomiwszy sobie związek ze wszystkimi ludźmi przez miłość, zapragnęli, by cała rodzina ludzka wołała w niebo: „Ojcze nasz!". Ojcze białych, czarnych i żółtych, miłych i niemiłych! (...).
Doprawdy, te dwa słowa „Ojcze nasz" są warunkiem kultury ludzkości i człowieczeństwa. Skoro chrześcijanie powtarzają je bardzo często, prawie bez końca, to konsekwentnie powinni by wyciągnąć z tego wszystkie wnioski i przez rozszerzoną kulturę osobistą poszerzać pojemność swej miłości. I chyba bardzo trzeba się o to starać (...). „Ojcze nasz" to jest modlitwa prawdziwie społeczna i apostolska. W ten sposób, przez taką modlitwę, przygotowywał Chrystus uczniów swoich do postawy i pracy apostolskiej. A potem posłał ich na wszystek świat: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody", ludy, klasy i warstwy społeczne: tych, co miłują, i tych, którzy wam źle życzą, tych, co pokazują wam serce, i tych, co pokazują wam język.

Czy już umiecie odmawiać „Ojcze nasz" ? Ja jeszcze nie umiem..."

 

Informujemy, że witryna www.nspjmyslowice.pl używa tzw. plików cookies. Wykorzystywane są one do prowadzenia statystyk odwiedzin oraz w celu dostosowania wyglądu strony do danego użytkownika. Korzystanie z naszej witryny bez stosownych zmian ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na przechowywanie plików cookies w urządzeniu końcowym użytkownika. Szczegółowe informacje można znaleźć w naszej polityce prywatności.

Akceptuję ciasteczka z tej strony.