Chrystus, to znaczy Przyjaciel..., czyli wspomnienie z zimowych rekolekcji ewangelizacyjnych
- Szczegóły
- Opublikowano: sobota, 01, wrzesień 2012 00:00
- Odsłony: 1700
Ranek, 2 lutego 2009, przywitał nas mroźnym tchnieniem. Biel śniegu kłuła w oczy, gdy każdy z uczestników rekolekcji zmierzał na plac kościelny, skąd o 8:00 mieliśmy wyjechać w stronę Brennej. Wszyscy mieli na plecach pękate plecaki...
Naszą podróż rozpoczęliśmy od krótkiej modlitwy, w trakcie której powierzyliśmy się naszym Aniołom Stróżom i prosiliśmy o opiekę św. Krzysztofa. Następnie ksiądz Wojtek, nasz opiekun, przekazał nam kilka podstawowych wiadomości dotyczących zachowania się w autokarze oraz orientacyjnej godziny przyjazdu.
Podróż minęła niezwykle szybko. Ze względu na stromy podjazd, autokar nie mógł zaparkować przy samym ośrodku, więc czekało nas jeszcze trudne podejście, z ciężkimi plecakami. Wszyscy jednak sprostali temu zadaniu.
Na miejscu animatorzy rozdzielili między uczestników pokoje. Chłopcy zostali rozlokowani na pierwszym piętrze, dziewczyny zaś nad nimi. Po godzinie, którą wykorzystaliśmy na rozpakowanie się zebraliśmy się w kaplicy by oficjalnie rozpocząć rekolekcje. Oczywiście jak przystało na prawdziwych uczestników, swoją przygodę z Chrystusem rozpoczęliśmy modlitwą. Następnie ksiądz Wojtek przedstawił nam plan rekolekcji. Hasło, pod którym je przeżywaliśmy brzmiało: "Jezus Chrystus - Mój Przyjaciel", a symbolem tego była przywieziona przez Księdza ikona przedstawiająca św. Menasa kroczącego z Jezusem jak z przyjacielem. Dowiedzieliśmy się, że co dzień będziemy poznawać innych "przyjaciół" Chrystusa. Pierwszego dnia był nim Nikodem, a tematem dnia było hasło: "narodzić się z Ducha...". Najpierw jednak zeszliśmy na dół na jadalnię, gdzie zjedliśmy suty posiłek.
Po godzinnej "sjeście" ponownie zebraliśmy się w kaplicy, by wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Następnie rozeszliśmy się na spotkania w grupach. Z przydzielonymi nam animatorami pochylaliśmy się nad Ewangelią św. Jana, poznając faryzeusza Nikodema. Raz jeszcze całą wspólnotą zebraliśmy się w kaplicy o 16:30 na Eucharystii, którą poprzedziło krótkie przygotowanie.
Po Mszy Świętej udaliśmy sie na kolację. Następnym punktem programu był Pogodny Wieczór. Ponieważ był to pierwszy dzień zostały przeprowadzone zabawy integracyjno-zapoznawcze. Na szczęście animatorzy pozwolili nam na chwilę wytchnienia przed kolejnym punktem programu, którym była modlitwa wieczorna. Oczywiście odbywała się ona w kaplicy, a skoro temat dnia brzmiał: "narodzić się z Ducha..." to właśnie do Niego skierowane były nasze modlitwy.
Dzień zawsze kończył się tak samo. O 22:00 powiedziawszy sobie dobranoc, gasiliśmy światło.
Rano należało wstać wcześnie, bo już o 8:00, w kaplicy odmawialiśmy jutrznię. W jej trakcie ksiądz Wojtek wprowadzał nas w tematykę dnia. We wtorek temat brzmiał "Bóg obdarowujący miłością", a kolejnym "przyjacielem" Jezusa, z którym mieliśmy się spotkać była Samarytanka. Po jutrzni zjedliśmy szybko śniadanie, by po chwili wrócić do kaplicy. Już o 10:00 mieliśmy Eucharystię. Z racji tego, że w ten dzień wypadało wspomnienie św. Błażeja po Mszy Świętej otrzymaliśmy jego błogosławieństwo.
Na spotkaniach w grupach znów rozmyślaliśmy nad Ewangelią Jana i nad dobrocią Jezusa, który daje nam Wody Żywej.
Czym byłyby rekolekcje bez śpiewu? Co dzień, za wyjątkiem dnia pierwszego spotykaliśmy się w kaplicy na wspólnym śpiewaniu. Codziennie także odmawialiśmy Anioł Pański o 12:00 oraz Koronkę do Bożego Miłosierdzia.
Po południu udaliśmy się na nie planowaną wcześniej wycieczkę w góry. Nie obyło się bez kilku wywrotek na śliskim, ubitym śniegu, ale nikomu nic się nie stało. Były one raczej powodem do śmiechu.
Po powrocie czekała nas już tylko modlitwa wieczorna, na której mieliśmy możliwość złożenia panu dziękczynienia. Po modlitwie wszyscy położyli się spać. Po naszych głowach krążyło pytanie: "Co takiego wydarzy się jutro?".
Czas kolejnych dni mijał szybko. Codzienna modlitwa i Msza Święta uświadamiały obecność Jezusa, który stawał się nam coraz bliższy. Kolejne postacie, które stawały się rekolekcyjnymi bohaterami: Nikodem, Samarytanka, kobieta przyłapana na cudzołóstwie, niewidomy i Łazarz, uświadamiały, jak wiele może i chce dokonać w naszym życiu Bóg. Popołudniowe spacery, gry, pogodne wieczory (czasem nawet jakiś film mogliśmy zobaczyć), sprawiały, że czuliśmy się jak w domu, radośni i w dobrych humorach.
Szkoda, że po tych kilku dniach musieliśmy opuścić Brenną, porzucić wspaniałe, górskie widoki, zaciszną kaplicę na poddaszu oraz wypełnioną zapachami smacznych potraw kuchnię i jadalnię... Cóż, ferie dobiegały końca... Choć może nadarzy się okazja, by wrócić w przyszłym roku...
Aby choć trochę przybliżyć atmosferę tamtych dni zamieszczamy galerię zdjęć. Może w kimś rozbudzi się apetyt, by dołączyć do nas w przyszłym roku?