Listopadowe zdumienie
- Szczegóły
- Opublikowano: środa, 31, październik 2012 17:07
- ks. Krzysztof Kasza
- Odsłony: 2141
Krótki jest listopadowy dzień.
Słońce późno wschodzi i bardzo wcześnie zachodzi.
Najczęściej bywa przesłonięte jesiennymi,
ołowianymi chmurami,
które chciałyby ziemię śniegiem przykryć.
I w tym czasie,
gdy tak niewiele naturalnego światła towarzyszy ludzkiemu życiu, zupełnie inne światło,
oświetla ścieżki naszej egzystencji.
Dostrzec je mogą tylko ci,
którzy potrafią spoglądać na wszystko dodatkowo oczami wiary,
gdyż światło to mówi nam o sprawach nie z tej ziemi.
Lecz ilu jest takich,
którzy mają prócz oczu fizycznych oczy wiary?
Ilu jest takich,
którzy potrafią zdumieć się nad samym sobą,
widząc swą małość i wielkość zarazem?
Czy są jeszcze takie sprawy na świecie,
które potrafią wstrząsnąć człowiekiem tak bardzo do głębi,
że aż niewyobrażalnie?
Czy są jeszcze ludzie,
którzy odczuwają potrzebę ukłonu
i pochylenia swego oblicza przed wartościami,
które podnoszą ich na wyżyny nieba?
W listopadowy czas wpatrujemy się w wielkie rzesze tych,
którzy przekroczyli już bramę odgradzającą dwa światy:
świat ziemski
i świat niebieski.
Postrzegamy ich w majestacie Bożej chwały,
cieszących się z oglądania Boga twarzą w twarz.
Ich szczęście nie ma już granic.
Dla nich istnieje tylko wieczna radość.
Tam nie ma już ani bólu,
ani cierpienia,
ani żadnych trosk,
które spędzałyby sen z powiek.
Czyż jesteśmy w stanie wyobrazić to sobie?
Tęskniąc za prawdą o szczęściu nieba w czas szarugi jesiennej
swoje kroki kierujemy na miejsce,
które o życiu wiecznym nam przypomina.
Pochylamy swoje oblicza nad kamiennymi płytami mogił naszych bliskich.
Palimy światło,
które, choć ziemskie,
przebija się przez mroki świata i mgłę ludzkich zwątpień.
Daje nam nadzieje,
że i dla nas kiedyś będzie paliło się światło wieczności.
Daje nam siłę do podnoszenia się z upadków i słabości.
Daje nam wiarę,
że mimo, iż nieraz w życiu otoczeni jesteśmy „nocą”,
w końcu będzie tylko „dzień”.
Mówi nam o Bożej miłości względem nas,
nawet wtedy,
gdy my zbyt mało kochamy.
Wystarczy tylko wołać:
„Boże, kocham Cię, nie zostawiaj mnie samego”.